środa, 31 maja 2017

Meble z mojej kuchni - pojemny kredens

Na długo przed planowanym remontem wyszperałam w internecie , za przystępną cenę oszkloną szafę. Jak zapewnił mnie sprzedawca, była to szafa antyk. Dla mnie był to mebel z lat 50 ubiegłego stulecia, a że mi wpadł w oko to go zakupiłam.Trochę było kłopotu z transportem, bo mebel był sporych wymiarów nawet po rozłożeniu na części. Daliśmy radę i szafa znalazła się u nas. Po obejrzeniu okazało się, że jest w całkiem dobrej kondycji. Po pierwsze była zakurzona, po drugie nie było śladów korników i po trzecie szyby były do wymiany. Trzeba było ją tylko odświeżyć. Ale w jaki sposób? Czy dać nowy lakier na istniejący już kolor? Zmienić kolor ? Jakiej farby użyć? Nie chyba oszaleje. Stop. Spokojnie. Muszę to przemyśleć jeszcze raz. Czas naglił bo właśnie zaczął się remont kuchni w naszym mieszkaniu,chciałam aby mebel był gotowy w momencie skończenia kuchni. Moja wizja była taka: ponieważ ta szafa jest szeroka na 2 m i wysoka na 2,20 m, świetnie sprawdzi się w kuchni jako kredens. Nie muszę instalować szafek górnych nad blatem, wszystkie potrzebne mi rzeczy znajdować się będą w kredensie.Po wielu przemyśleniach, postanowiłam że kredens pomaluję farbą akrylową / mat/ w kolorze ecru. Następnie zrobiłam delikatne przecierki. Co wyszło zobaczcie sami.

Tak było przed...





Tak jest po



Do metamorfozy kredensu użyłam farby akrylowej firmy Beckers



Farba dobrze się sprawdziła, szybko schła i przyjemnie pachniała. Po dwóch latach użytkowania mojego kredensu nie ma żadnych zadrapań ani ubytków. Wszystko jest ok. Miejsca, które najbardziej są narażone na ścieranie pozostały nienaruszone.

Po zrobieniu przecierek, cały mebel zabezpieczyłam akrylowym lakierem bezbarwnym również matowym. Kredens okazał się pojemnym meblem, dzięki temu nie mam szafek wiszących. No dobra mam dwie ale...właśnie o tym w następnym wpisie.

wtorek, 30 maja 2017

Moja kuchnia

Wszyscy wiemy, że sercem domu jest kuchnia. Mała czy duża zawsze coś dobrego tutaj się znajdzie.  Moja kuchnia z racji, ze mieszkam w bloku nie należała kiedyś do olbrzymich. Jej powierzchnia to zaledwie 7 m2, jedno malutkie okienko  i wszystko. Była wąska i długa i bardzo,bardzo niefunkcjonalna. Zastanawiałam się zawsze co osoba, która ją projektowała miała na myśli. Mieszkanie niby duże 64 m2, trzy pokoje. Rodzina czteroosobowa może zamieszkać, ale gdzie jeść śniadania, obiady i kolacje. Biegać z talerzami to pokoju, tak było. Od razu jak tylko się wprowadziliśmy do naszego M, miałam gotowy plan przebudowy mieszkania. Nie od razu mogłam go zrealizować. A plan był taki: rozwalić ścianę między pokojem córki a kuchnią, zyskamy dodatkową powierzchnię / utworzy się pomieszczenie o powierzchni 16 m2, To już jest coś. Taka kuchnia, coś wspaniałego. Jedno duże okno, dużo światła i duży stół, dla nas. Jeden malutki był wtedy problemik. gdzie podzieje się córka? A no nie ma gdzie. Plan upadł. Dopiero dwa lata temu udało mi się powrócić do mojego planu. I jest duża wspaniała kuchnia, ze stołem przy którym możemy jeść śniadania, obiady i kolacje. Stół pełni też rolę wyspy.

                                            Tak wyglądała moja kuchnia przed remontem.



  
A tak jest po remoncie.



O meblach więcej w następnym wpisie. Zdradzę tylko, że część mebli jest nowa a część  mebli jest po "przejściach".